Streszczenie
Seabiscuit budził wielkie emocje Amerykanów w latach trzydziestych - to wtedy stał się bohaterem masowej wyobraźni. Jego niezwykłym losom wiele miejsca poświęciła ówczesna prasa i radio. W późniejszych czasach fascynacja nie tylko minęła, ale utwierdziły ją liczne artykuły i wreszcie książka Laury Hillenbrand, na której podstawie powstał film Garry'ego Rossa. Sport odgrywał w tamtych czasach wielką rolę. Zaraz po futbolu amerykańskim i boksie, wyścigi były najpopularniejszą dyscypliną. Transmisje radiowe z najważniejszych zawodów gromadziły ogromną publiczność - według dzisiejszych szacunków, nawet do 40 milionów ludzi. Ludzie potrzebowali bohaterów - i to zwycięskich bohaterów, niosących nadzieję. W 1938 roku wyścigom i Seabiscuitowi poświęcono w mediach więcej miejsca, niż prezydentowi Rooseveltowi i Hitlerowi. Ten koń to rodzaj Kopciuszka, a zarazem ktoś, komu dano "drugą szansę". Podobnie rzecz ma się zresztą z jego opiekunami. Rzeczywiście, Seabiscuit przegrał z kretesem pierwsze 17 gonitw. Specjaliści twierdzili, że jest za mały i zbyt kapryśny, by wygrywać. Po swym dziadku, słynnym Man-o-war odziedziczył chimeryczny charakter, upór i przekorną indywidualność. Wielu było zdania, że jest on po prostu zbyt dziki i w przeciwieństwie do sławnego przodka nie będzie skłonny poddać się rygorom treningu.
Nominacje:
Oscary 2004 r.:
- nominacja w kategorii: najlepsza scenografia (Jeannine Claudia Oppewall, Leslie A. Pope);
- nominacja w kategorii: najlepsze zdjęcia (John Schwartzman);
- nominacja w kategorii: najlepsze kostiumy (Judianna Makovsky);
- nominacja kategorii: najlepszy montaż (William Goldenberg);
- nominacja w kategorii: najlepszy film (Kathleen Kennedy, Frank Marshall, Gary Ross);
- nominacja w kategorii: najlepszy dźwięk (Andy Nelson, Anna Behlmer, Tod A. Maitland);
- nominacja w kategorii: najlepszy scenariusz adaptowany (Gary Ross).
Złote Globy 2004 r.:
- nominacja w kategorii: najlepszy film – dramat;
- nominacja w kategorii: najlepszy aktor drugoplanowy (William H. Macy).
Recenzje
Dodaj swoją recenzję
-
Dodany przez Marcin Kotowicz,
13-01-2004
Na ten film szedłem z wielkimi nadziejami na naprawdę dobre kino. Liczyłem na coś, co będzie strawą dla ciała i ducha. Przy tak wielkich oczekiwaniach bardzo często zdarza się, że z kina wychodzę rozczarowany i tym razem było..... zupełnie inaczej. Film co prawda, niczym tytułowe Seabiscuit, rozkręcał się powoli, ale mam nadzieję, że w wyścigu po Oscary ten koń okaże się najlepszy.
Początkowo byłem nieco zdezorientowany i zastanawiałem się, kto tu jest kim i o co w ogóle chodzi. Być może wynikało to z braku koncentracji. Rżyser serwuje nam bowiem dlugi(trochę chyba przydługi) wstęp, będący paradokumentalnym wprowadzeniem widza w sytuację polityczno-społeczną Ameryki w czasach Wielkiego Kryzysu lat 30. Poznajemy też hisytorie trójki bohaterów, których losy łączą się w pewnym momoncie za sprawą naszego tytułowego bohatera. Iw łaśnie wtedy zaczyna się "film właściwy". Niewielki konik o krzywych nóżkach, ujeżdżany przez troszkę za dużego dżokeja zaczyna startować w wyścigach i.. wygrywać. Reżyser Gary Ross(znany m.in z Miasteczka Pleasentville) dużą wagę przywiązał do pokazania jak najwierniej i jak najefektowniej wyścigów konnych i to mu się udało. Sceny wyścigów są naprtawde znakomite, choć mimo wszystko moim ideałem w tej dziedzinie jest słynny wyścig rydwanów z "Ben Hura" Wylera.
Sama fabuła jest może dosyć typowym przykładem amerykańskiego snu-od zera do bohatera. Możemy praktycznie od samego początku przewidzieć koniec filmu, ale przecież nie możemy wymagać, aby każdy film kończyl się jakąś niespodziewaną tragedią. Poza tym w przypadku Seabiscuita reżyser po prostu przedstawił losy prawdziwych ludzi i prawdziwego konia bez zbytniego "poprawiania" historii jak to było np. w "Pięknym umyśle".
Jednak to co w filmie najbardziej warte uwagi to znakomita gra aktorska. Tobiey Maguire jest narazie moim faworytem w walce o statuetkę Amerykanskiej Akademii Filmowej. Doskonale partnerowali mu również Chris Cooper jako trener seabiscuite i William H.Macy jako radiowy komentator wyścigów konnych(co najmniej nominacja)
Troszke może irytować komentarz narratora i samo przesłanie filmu: przyjaźń pozwala przezwyciężyć wszystki trudności. Troszkę to naiwne itakie cukierkowe, ale odrobina słodyczy dobrze zrobi co poniektórym przygnębionym życiem widzom.