Dodany przez Darcy,
14-08-2015
Nic nadzwyczajnego. Ot historia o młodej kobiecie, która pod zasłoną niezależności skrywa swoje niezdecydowanie. Opowieść jest prowadzona w tak przewidywalny sposób, że właściwie mógłby się skończyć po trzydziestu minutach, a nie ciągnąć się bite dwie godziny. I przez większość tego czasu jest zwyczajną opowiastką o dziewczynie, która raczej nie wie, czego chce (poza wiadomym: utrzymaniem odziedziczonej farmy), beznamiętną. Taką, o której zapomina się tuż po wyjściu z kina. Jakiekolwiek emocje wywołuje tu jedynie jeden z adoratorów bohaterki Francis Troy, którego Tom Sturridge zagrał tak, że rzeczywiście można go znienawidzić. Reszta jest nijaka.