Dodany przez Mirage,
21-03-2002
Już kiedyś napisałem recenzję tego filmu dla
Kino.Toya.Net.PL. Później nastąpiły zmiany w
serwisie i recenzja przepadła. Ponieważ wokół tego
filmu nie można pozostać obojętnym postanowiłem
jeszcze raz o nim przypomnieć... Jest rok 2065.
Ziemia została zaatakowana przez fantomy –
eteryczne potwory żywiące się ludzkimi duszami.
Cywilizacja ziemska upada, a nieliczni ocaleni
chronią się w otoczonych energetycznymi barierami
miastach. Ludzkość rozpaczliwie szuka ratunku.
Rada Ziemska zleca armii budowę ogromnego działa
orbitalnego o nazwie "Zeus", za pomocą którego
obcy mają zostać pokonani. Koncepcji tej
przeciwstawia się para naukowców – dr. Sid
oraz młoda dr. Aki Ross – twierdząca, że
siła rażenia działa może doprowadzić do
zniszczenia Gai – duszy naszej planety. Dr.
Sid wysuwa teorię, iż fantomy zniszczyć można przy
użyciu skumulowanej energii ośmiu specyficznych
ziemskich dusz, która wyemitowana w postaci fali
doprowadzi do anihilacji obcych. Czy dr. Aki uda
się zgromadzić zaginione dusze zanim porywczy
wojskowi użyją "Zeusa"? Rozpoczyna się wyścig...
Tak w skrócie przedstawić można fabułę "Final
Fantasy: The Spirits Within", pierwszego w
historii kina filmu całkowicie zrobionego na
komputerze. Nie uświadczymy tu bowiem ani jednego
żywego aktora. Mimo to postacie z tego dzieła
potrafią nas wzruszyć. To jest to co łączy Final
Fantasy - film z serią gier o tym samym tytule.
Mimo że nie mają one nic ze sobą wspólnego to ich
przygody przeżywamy jakbyśmy byli w centrum
wydarzeń. Film ogląda się naprawdę wyśmienicie.
Efekty wizualne po prostu zapierają dech.
Scenografia zrobione jest wspaniale, dopieszczono
ją do najmniejszego szczegółu. Już sama scena
otwierająca, w której Aki przeszukuje ruiny Nowego
Jorku a ciemności rozświetla tylko promień latarki
robi niesamowite wrażenie. Reasumując, film
polecam wszystkim i żywię nadzieję, że oglądając
go uronić łezkę widząc polygonowe postacie
zastępujące Waszych ulubionych aktorów.