Zamieszkuje świat będąc w nieskończonej ciemności... jednak czerń wypełniona jest dźwiękiem, zapachem, smakiem i strukturami, których większość nie może postrzegać. Mimo że adwokat Matt Murdock jest niewidomy, jego cztery inne zmysły wykształciły się jak u nadczłowieka, superbohatera. Za dnia, Murdock broni praw w sądzie, w nocy staje się Daredevilem, zamaskowanym łowcą, przemieszczającym się po ulicach miasta w poszukiwaniu zapomnianej przez wielu sprawiedliwości. Nadszedł czas, w którym przestępcy również ją "zobaczą".
Chyba nikomu nie trzeba mówić, że Daredevil to jedna z najpopularniejszych postaci komiksowych. Oczywiście na zachodzie, gdyż u nas ta postać za bardzo się nie zadomowiła. Ja jednak należę do grona tych osób, które miały przyjemność poznać Daredevila dawno temu. I od tak samo dawna temu czekałem z utęsknieniem na ekranizację filmową. No i się doczekałem. A jakoże należę do fanów tej barwnej postaci, opiszę moje wrażenia po filmie z punktu widzenia maniakalnego wielbiciela komiksów. Od czego by tu zacząć? Najlepiej od początku. Film jest...dobry. Powiem więcej. Jest świetny. Jak na adaptację komiksu oczywiście. Scenarzyści jak zwykle trochę odbiegli od kart komiksu i zaserwowali nam swoją wersję wydarzeń. I tak: Daredevil jest samoukiem (tak, tak, nie ma tu jego nauczyciela, Sticka), Elektra jest grzeczną dziewczynką, a Kingpin jest czarny. Po za tymi mankamentami reszta jest doskonała. Miłośnicy filmowego Spider-mana nie mają czego tu szukać (no chyba, że kochają komiksy), gdyż Daredevil jest tu zupełnie odmiennym typem postaci. To bohater kryjący się w mroku, zmagający się z prawdziwym bólem i z poczuciem winy za to, co robi. Nie jest on grzecznym chłopczykiem i nie wacha się zabijać. Pełno w nim cierpienia. Widz współczuje mu i dopinguje go w tych ciężkich chwilach. Widzimy w nim człowieka, który próbuje walczyć z niesprawiedliwością. Jest pełnym nienawiści do przestępców samotnikiem. Nie ma on tu sprzymierzeńców w postaci mieszkańców miasta. Wszyscy się go boją. Jednocześnie poznajemy go jako uczuciowego romantyka, ale nie będę zdradzał za wiele. Tyle o samej postaci. No ale czym by była postać bez odtwórcy roli głównej? Ben Affleck - no właśnie. Myślałem, że się przekręcę na lewą stronę jak usłyszałem, że to on zagra niewidomego herosa. Przeklinałem producentów. Myliłem się. W takim ukazaniu Daredevila Affleck jest idealny. Odbiega on od wyglądu komiksowego, ale wierzcie mi, że sprwadza się w tej roli wyśmienicie. Widać, że zrozumiał postać i dzięki jego wspaniałej kreacji widzimy w Daredevilu obolałego twardziela, nękanego poczuciem winy. A reszta obsady? Elektrę gra Jennifer Garner, która pasuje do roli, ale to nie jest ta Elektra, którą znam z komiksu. Tak czy owak tu zastrzeżeń większych nie mam. Niech będzie. Najlepiej wypadł Collin Farrel w roli Bullseye'a. Jest poprostu doskonałym psychopatą. Najgorzej zaś z Kingpinem. Jest tu Murzynem. Nie jestem rasistą, ale i bez niego jest tu wystarczająco ciemno. Film jest bardzo mroczny. Czujemy klimat niebezpiecznych zaułków Nowego Jorku i rozumiemy w jakim świecie żyją bohaterowie. Film ten to akcja. I to akcja dawkowana w rozsądnych ilościach, co rzedko się ostatnio zdarza. Widowiskowe sceny nie pozwalają nam zapomnieć, że oglądamy na ekranie komiks i wiele jest tu przegiętych dla normalnego widza momentów. A sceny te robią wrażenie. Szczególnie przypadł mi do gustu sposób ukazania jak Daredevil postrzega świat, istne cudo. Film ten to dramat. Daredevil zaczyna rozumieć, że powoli staje się tym, z czym poprzysiągł walczyć. Widzimy w filmie śmierć. Widzimy świat realistyczny i przez te półtorej godziny jesteśmy świadkami nierównej walki dobra ze złem. Film momentami jest przepełniony radością, momentami jest melancholijny, momentami to czysta fikcja. Podsumowując powiem, że udało się. Film ciągle przypomina, że jest komiksem (np. sceny stojącego na dachu Daredevila), a to pozwala mu naginać rzeczywistość i jeśli przyszliśmy do kina obejrzeć bohatera komiksowego, to nie zawiedziemy się. Obejrzymy kawał dobrej roboty. Obejrzymy kolejną po Spider-manie udaną adaptację i to chyba nawet lepszą od opowieści o grzecznym pajączku. Największym minusem filmu jest dla mnie brak Sticka i trochę nagięta obsada, ale to idzie przetrawić. Film jest doskonałą rozrywką i serdecznie wszystkim polecam. Tylko pamiętajcie: TO ADAPTACJA KOMIKSU. Doskonała adaptacja.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. | Zapomniałem hasła
Jeśli dotychczas nie korzystałeś z eBOA, nie pamiętasz adresu email, który podałeś przy umowie, lub zagubiłeś otrzymane hasło, możesz ponownie zarejestrować i zalogować się do eBOA, używając uproszczonej metody z wykorzystaniem numer telefonu.