Dodany przez Mirage,
09-05-2002
Ta recenzja zacznie się niekonwencjonalnie, bo
"Matrixa" zna już wiele osób. To jest raczej
zbiór refleksji które po ułożeniu dają pewną
całość. "Matrix" powala wykonaniem. Idealny
montaż, idealne zdjęcia, idealna muzyka. Pod tym
względem to prawdziwe arcydzieło. Bardzo podobały
mi się niekonwencjonalne ujęcia, szybka praca
kamery, ciągły ruch, gwałtowne tempo. Świetnie
zaprojektowano też stroje (długie, czarne
"cyberpunkowe" płaszcze, ciemne okulary).
Kapitalni są agenci. Te maszyny - od małego
pasożyta, które wszczepili Neo, aż po wielkie
machiny "uprawiające" ludzką plantację -
przypominają co nieco owady, albo też oślizgłe
projekty Gigera ("Obcy"). Muzyka pasuje do filmu
jak ulał. Dynamiczne, ostre kawałki w wykonaniu
Prodigy czy Marylina Mansona nadają "Matrixowi"
dynamiki i potęgują napięcie. Według mnie jest to
jeden z tych filmów (obok "Pulp Fiction" czy
chociażby "Requiem For A Dream"), w którym
muzyka naprawdę "gra", jest dodatkowym aktorem,
a nie tylko tłem. Kilka pomysłów jest rzeczywiście
fantastycznych i godnych podziwu. Choćby
odniesienia do "Alicji w Krainie Czarów". Wybór
między jedną a drugą pastylką, biały królik, za
którym należy podążać. Równie świetna jest
Wyrocznia i Matrixowe deja vu. Tak, twórcy filmu
wykazali się świetnym wyczuciem wplatając w
cyberpunkową akcję tak oklepane motywy. Zwracają
też uwagę takie drobiazgi jak choćby imiona
bohaterów - Trinity, Neo, Morfeusz, czy anonimowy
agent Smith. Każde coś oznacza, każde przykuwa
uwagę. Fabuła jest nieistotna! Jest banalna,
czarno-biała, ale co najważniejsze nie przeszkadza
w oglądaniu! To rzadka cecha u filmów tak
zaawansowanych pod względem efektów spechalnych.
Mimo wszystko wypada poświęcić jej parę słów. W
"Matrixie" po raz kolejny nad ludzkością zawisło
śmiertelne niebezpieczeństwo - tym razem jest ona
okrutnie wykorzystywana przez zbuntowane maszyny.
Jedyną nadzieją jest grupka świadomych grozy
położenia straceńców. Tylko ona może wyzwolić
resztę ludzi, którzy nieświadomi swojego
niewolnictwa żyją w sztucznym, oszukańczym świecie
stworzonym przez panujące maszyny. Walka między
"powstańcami" a maszynami odbywa się na dwóch
płaszczyznach - w realnym świecie oraz w Matrixie.
W tym pierwszym ludzie nie mają szans - mogą
najwyżej uciekać i kryć się. W tym drugim czekają
na nich bezlitośni agenci, perfekcyjne programy
komputerowe, w walce z którymi ludzie są bezsilni.
Ale rebelianci muszą wchodzić do Matrixa, bo ich
jedyną nadzieją jest odnalezienie mitycznego
"Wybrańca", człowieka zdolnego kontrolować
Matrix i ocalić ludzkość. Przywódca ludzi -
ukrywający się pod pseudonimem Morfeusz - jest
pewien, że udało mu się owego Wybrańca odnaleźć. I
w tym właśnie momencie zaczyna się film. Ktoś
mógłby mi zarzucić, że pisząc o banalności fabuły
pomijam jedno istotne pytanie. Pytanie o to czy i
w jakim stopniu ludzie godzą się być oszukiwanymi,
czemu zadowalają się ułudą, i czy są w stanie
odrzucić wygodne pozory na rzecz trudnej do
zniesienia prawdy. Rzeczywiście takie pytanie
pada, ale nie stanowi ono osi filmu, nie kręci się
wokół niego akcja. Bohaterowie są dwojakiego
rodzaju - albo źli, albo dobrzy; albo szlachetni
albo nikczemni; gotowi do poświęcenia albo
zdradzieccy. Stany pośrednie nie występują. I
dlatego też uważam "Matrix" za film płytki aż do
bólu. Szkoda, że film jest tylko, albo aż zbiorem
motywów które wcześniej pojawiały się w podobnych
dziełach, a już kompletnym przejawem tego jest
podobieństwo kilku scen ze słynnego anime "Ghost
In The Shell".
Dodany przez marvis,
08-07-2007
Pierwsza i zdecydowanie najlepsza część cyklu. Film dobrze się ogląda od pierwszej do ostatniej minuty. Sprawna reżyseria, świetne efekty specjalne i montaż, wysmakowane zdjęcia, sugestywna muzyka i trafiona obsada. Jest tylko jedno małe ale. Mianowicie, po premierze czytałem i słyszałem wiele opinii rozpływających się nad nowatorskimi pomysłami fabularno-scenariuszowymi. Wyimaginowana rzeczywistość, rewolucja technologiczna zwracająca się przeciwko swoim twórcom, totalna kontrola społeczeństwa i tym podobne patenty były już wielokrotnie poruszane w literaturze i filmie s-f. Do tego dochodzą sprytnie wplecione nawiązania do biblii, podań, legend i innych dzieł literackich. Wszystko to inteligentnie połączono w jeden postmodernistyczny misz-masz. Osoby, które niewiele do tej pory miały do czynienia z kanonem s-f, muszą być pod dużym wrażeniem. Starzy wyjadacze odczuwają nieustanne deja-vu. Film w zakresie fabuły nie jest za grosz nowatorski. Wręcz odwrotnie, jest wtórny do bólu. Myślę, że bracia Wachowscy mieli niezłą zabawę układając te stare puzzle w nową układankę. Szkoda tylko, iż w kontynuacjach nie wszystkie elementy tak sprawnie spasowano jak w jedynce. Podsumowując, "Matrix" to świetny komercyjny film, wybijający się ponadprzeciętność . Jednak miano kultowego nadano mu na wyrost.