Menu główne

Kino

Matrix

Matrix

(The Matrix)

Powrót
Ocena
  • Reżyseria: Lilly i Lana Wachowski (dawniej Andy i Larry Wachowski)
  • Produkcja: USA
  • Czas trwania: 136 min.
  • Data premiery: 06-08-1999
  • Rok produkcji: 1999
  • Dystrybutor: Warner Bros.
  • Gatunek: Sci-Fi

Streszczenie

Istnieją dwa światy: pierwszy to świat, w którym żyjemy, drugi zaś to ten, który znajduje się obok. Jeden jest snem. Drugi to Matrix. Thomas Anderson-Neo (Keanu Reeves) prowadzi podwójne życie: na codzień pracuje jako programista dla koncernu Meta Cortechs, a prywatnie jest hackerem. Którejś nocy dostaje tajemniczą wiadomośc od Morfeusza (Laurence Fishburne), który chce się z nim spotkać. Na początku przystaje do grupy tajemniczego meżczyzny wbrew sobie. Lecz z czasem dostrzega, że w świecie w którym żył dotychczas coś się nie zgadza...

W 2003 roku sieć kin UCI uplasowała Matrixa na piątym miejscu pod względem najlepszych scen walk w historii kina.


Nagrody:

Oscary 2000 r.:
- wygrana w kategorii: najlepsze efekty specjalne (John Gaeta, Janek Sirrs, Steve Courtley, Jon Thum);
- wygrana w kategorii: najlepszy dźwięk (John T. Reitz, Gregg Rudloff, David E. Campbell, David Lee);
- wygrana w kategorii: najlepszy montaż (Zach Staenberg);
- wygrana w kategorii: najlepszy montaż dźwięku (Dane A. Davis).

Recenzje

Dodaj swoją recenzję
  • Dodany przez Mirage, 09-05-2002

    Ta recenzja zacznie się niekonwencjonalnie, bo "Matrixa" zna już wiele osób. To jest raczej zbiór refleksji które po ułożeniu dają pewną całość. "Matrix" powala wykonaniem. Idealny montaż, idealne zdjęcia, idealna muzyka. Pod tym względem to prawdziwe arcydzieło. Bardzo podobały mi się niekonwencjonalne ujęcia, szybka praca kamery, ciągły ruch, gwałtowne tempo. Świetnie zaprojektowano też stroje (długie, czarne "cyberpunkowe" płaszcze, ciemne okulary). Kapitalni są agenci. Te maszyny - od małego pasożyta, które wszczepili Neo, aż po wielkie machiny "uprawiające" ludzką plantację - przypominają co nieco owady, albo też oślizgłe projekty Gigera ("Obcy"). Muzyka pasuje do filmu jak ulał. Dynamiczne, ostre kawałki w wykonaniu Prodigy czy Marylina Mansona nadają "Matrixowi" dynamiki i potęgują napięcie. Według mnie jest to jeden z tych filmów (obok "Pulp Fiction" czy chociażby "Requiem For A Dream"), w którym muzyka naprawdę "gra", jest dodatkowym aktorem, a nie tylko tłem. Kilka pomysłów jest rzeczywiście fantastycznych i godnych podziwu. Choćby odniesienia do "Alicji w Krainie Czarów". Wybór między jedną a drugą pastylką, biały królik, za którym należy podążać. Równie świetna jest Wyrocznia i Matrixowe deja vu. Tak, twórcy filmu wykazali się świetnym wyczuciem wplatając w cyberpunkową akcję tak oklepane motywy. Zwracają też uwagę takie drobiazgi jak choćby imiona bohaterów - Trinity, Neo, Morfeusz, czy anonimowy agent Smith. Każde coś oznacza, każde przykuwa uwagę. Fabuła jest nieistotna! Jest banalna, czarno-biała, ale co najważniejsze nie przeszkadza w oglądaniu! To rzadka cecha u filmów tak zaawansowanych pod względem efektów spechalnych. Mimo wszystko wypada poświęcić jej parę słów. W "Matrixie" po raz kolejny nad ludzkością zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo - tym razem jest ona okrutnie wykorzystywana przez zbuntowane maszyny. Jedyną nadzieją jest grupka świadomych grozy położenia straceńców. Tylko ona może wyzwolić resztę ludzi, którzy nieświadomi swojego niewolnictwa żyją w sztucznym, oszukańczym świecie stworzonym przez panujące maszyny. Walka między "powstańcami" a maszynami odbywa się na dwóch płaszczyznach - w realnym świecie oraz w Matrixie. W tym pierwszym ludzie nie mają szans - mogą najwyżej uciekać i kryć się. W tym drugim czekają na nich bezlitośni agenci, perfekcyjne programy komputerowe, w walce z którymi ludzie są bezsilni. Ale rebelianci muszą wchodzić do Matrixa, bo ich jedyną nadzieją jest odnalezienie mitycznego "Wybrańca", człowieka zdolnego kontrolować Matrix i ocalić ludzkość. Przywódca ludzi - ukrywający się pod pseudonimem Morfeusz - jest pewien, że udało mu się owego Wybrańca odnaleźć. I w tym właśnie momencie zaczyna się film. Ktoś mógłby mi zarzucić, że pisząc o banalności fabuły pomijam jedno istotne pytanie. Pytanie o to czy i w jakim stopniu ludzie godzą się być oszukiwanymi, czemu zadowalają się ułudą, i czy są w stanie odrzucić wygodne pozory na rzecz trudnej do zniesienia prawdy. Rzeczywiście takie pytanie pada, ale nie stanowi ono osi filmu, nie kręci się wokół niego akcja. Bohaterowie są dwojakiego rodzaju - albo źli, albo dobrzy; albo szlachetni albo nikczemni; gotowi do poświęcenia albo zdradzieccy. Stany pośrednie nie występują. I dlatego też uważam "Matrix" za film płytki aż do bólu. Szkoda, że film jest tylko, albo aż zbiorem motywów które wcześniej pojawiały się w podobnych dziełach, a już kompletnym przejawem tego jest podobieństwo kilku scen ze słynnego anime "Ghost In The Shell".

  • Dodany przez marvis, 08-07-2007

    Pierwsza i zdecydowanie najlepsza część cyklu. Film dobrze się ogląda od pierwszej do ostatniej minuty. Sprawna reżyseria, świetne efekty specjalne i montaż, wysmakowane zdjęcia, sugestywna muzyka i trafiona obsada. Jest tylko jedno małe ale. Mianowicie, po premierze czytałem i słyszałem wiele opinii rozpływających się nad nowatorskimi pomysłami fabularno-scenariuszowymi. Wyimaginowana rzeczywistość, rewolucja technologiczna zwracająca się przeciwko swoim twórcom, totalna kontrola społeczeństwa i tym podobne patenty były już wielokrotnie poruszane w literaturze i filmie s-f. Do tego dochodzą sprytnie wplecione nawiązania do biblii, podań, legend i innych dzieł literackich. Wszystko to inteligentnie połączono w jeden postmodernistyczny misz-masz. Osoby, które niewiele do tej pory miały do czynienia z kanonem s-f, muszą być pod dużym wrażeniem. Starzy wyjadacze odczuwają nieustanne deja-vu. Film w zakresie fabuły nie jest za grosz nowatorski. Wręcz odwrotnie, jest wtórny do bólu. Myślę, że bracia Wachowscy mieli niezłą zabawę układając te stare puzzle w nową układankę. Szkoda tylko, iż w kontynuacjach nie wszystkie elementy tak sprawnie spasowano jak w jedynce. Podsumowując, "Matrix" to świetny komercyjny film, wybijający się ponadprzeciętność . Jednak miano kultowego nadano mu na wyrost.