Dodany przez Kris,
15-01-2006
Dawno juz nie widziałem tak dobrego filmu w klimacie lat trzydziestych :) Epizod w Nowym Jorku ukazuje nam miasto jako zimne i nieprzyjazne, znakomicie podkreslające chłód bijący od żon mężczyzn - adoratorów głównej bohaterki. W prostej linii niechęć ta staje się powodem opuszczenia przez nią Stanów Zjednoczonych.
Sceneria włoska stanowi niejako odwrócenie tej zza oceanu, jest ciepło i przede wszystkim słonecznie, co akcentuje klimat tamtegoż okresu bez szczegolnych zabiegow technicznych (ot złotawe swiatło sloneczne, nie licząc oczywiście kostiumów i charakteryzacji, nota bene stojącej na najwyższym poziomie). Akcja we włoszech jest jakby prowadzeniem widza przez całą procedurę Stelli Erylynne zdobywania adoratorów, jendak sprawy przybierają nieco nieoczekiwany obrót, gdy na jaw wychodzi pewien fakt (ciekawskich wysyłam do kin).
W filmie pojawiają się różne kreację mężczyzn, od kochających lecz zbyt uległych, przez nieco wyrachowanych amantów po prawdziwych gentlemanów. Kreacje kobiece zdają się im nie ustępować, poznamy ich również conajmniej kilka; od naiwnych blondynek w klimacie "słodkiej idiotki" (która na szczęście ewoluuje :)) na pogodzonych z dość nietypowym modelem związku kobiety i mężczyzny skończywszy...
Pikanterii całośći dodaje fakt, że w niewielkim miasteczku nie ma już miejsca na tajemnice, więc pogodzeni z tym losem mieszkańcy (a głównie ich żeńska cześć) niosą na językach każdą nową historię...
Film naprawdę wart obejrzenia, do czego wszystkich zachęcam :)