Głównym bohaterem jest Frodo Baggins (Elijah Wood) - młody hobbit, którego usynowił Bilbo Baggins (Ian Holm) z Bag End. Opowieść rozpoczyna się tuż przed urodzinami obu hobbitów. 22 września Bilbo miał skończyć sto jedenaście lat, Frodo miał osiągnąć pełnoletność, kończąc trzydzieści trzy lata. Na przyjęciu, na którym zjawili się chyba wszyscy hobbici z okolicy oraz jeden czarodziej, dochodzi do trudnego do wyjaśnienia zdarzenia. Podczas przemowy Bilbo zakłada pierścień i znika. Postanawia odejść. Czarodziej Gandalf (Ian McKellen), przyjaciel Bilba, domyślając się, że jest to pierścień władzy, zmusza Bilba by pozostawił go Frodowi. Wkrótce przychodzi dzień, w którym Frodo musi uciekać. Musi zanieść pierścień do Rivendell. Wyrusza więc w niebezpieczną podróż wraz ze swym ogrodnikiem – Samem Gamgee (Sean Astin). W drodze spotykają Merrego Brandybucka (Dominic Monaghan) i Pippina Tuka (Billy Boyd). Młodzi Hobbici ścigani przez Nazguli, trafiają do Bree, do gospody 'Pod Rozbrykanym Kucykiem'. Tam poznają Aragorna – potocznie zwanego Obieżyświatem (Viggo Mortensen). To on prowadzi ich do Rivendell, do Elronda (Hugo Weaving). Jednak dopiero tam tak naprawdę wyprawa się rozpoczyna. W wyprawę wraz z Frodem, Merrym, Pippinem, Samem i Aragornem rusza: człowiek Boromir (Sean Bean), krasnolud Gimli (John Rhys-Davies), elf Legolas (Orlando Bloom), oraz Gandalf.
Nagrody i nominacje:
Oscary 2002 r.:
- wygrana w kategorii: najlepsza charakteryzacja (Peter Owen, Richard Taylor);
- wygrana w kategorii: najlepsza muzyka oryginalna (Howard Shore);
- wygrana w kategorii: najlepsze efekty specjalne (Jim Rygiel, Randall William Cook, Richard Taylor, Mark Stetson);
- wygrana w kategorii: najlepsze zdjęcia (Andrew Lesnie);
- nominacja w kategorii: najlepszy film (Peter Jackson, Barrie M. Osborne, Fran Walsh);
- nominacja w kategorii: najlepszy aktor drugoplanowy (Ian McKellen);
- nominacja w kategorii: najlepszy reżyser (Peter Jackson);
- nominacja w kategorii: najlepszy scenariusz adaptowany (Fran Walsh, Philippa Boyens, Peter Jackson);
- nominacja w kategorii: najlepsza piosenka („May It Be” - Enya, Nicky Ryan, Roma Ryan);
- nominacja w kategorii: najlepsza scenografia (Grant Major, Dan Hennah);
- nominacja w kategorii: najlepsze kostiumy (Ngila Dickson, Richard Taylor);
- nominacja w kategorii: najlepszy dźwięk (Christopher Boyes, Michael Semanick, Gethin Creagh, Hammond Peek);
- nominacja w kategorii: najlepszy montaż (John Gilbert).
Czeskie Lwy 2003 r.:
- nominacja w kategorii: najlepszy film zagraniczny (Peter Jackson).
Złote Globy 2002 r.:
- nominacja w kategorii: najlepszy film - dramat;
- nominacja w kategorii: najlepszy reżyser (Peter Jackson);
- nominacja w kategorii: najlepsza muzyka (Howard Shore);
- nominacja w kategorii: najlepsza piosenka („May It Be” - Enya).
Złote Kaczki 2003 r.:
- wygrana w kategorii: najlepszy film zagraniczny (Peter Jackson);
- wygrana w kategorii: najlepsze wydanie DVD (Peter Jackson).
-
Dodany przez TomaszB,
05-02-2002
>>Czego się nie robi, żeby tylko dostać
zaproszenie na premierę, he, he ... ;) <
Dość przewrotne brzmi to zdanie: "Nikt jeszcze
nie napisał o swich wrażeniach po obejrzeniu
filmu...". On przecież jeszcze nie wszedł na
ekrany. Owszem, pewnie można już obejrzeć film
dzięki...ale mniejsza o to.
Pytacie o wrażenia. I jeśli o mnie chodzi to macie
racje że pytacie. Ten obraz wzbudza jeszcze przed
premierą Taaakie emocje, że śmiało można rozdawać
je na prawo i lewo. Uwielbiam książkę(-ki) JRR
Tolkiena i kiedy mogę to uciekam do tego świata.
Gorąco zapraszam czytających te słowa do pójścia
do kina! TEN FILM WART JEST OBEJRZENIA. PO
STOKROĆ!. Znam tę opowieść i gotów jestem "w
ciemno" wystawić tej ekranizacji jak najlepsze
noty.
Moi Drodzy, na nic się zda opowiadanie treści
tych ksiąg. Kto nie czytał niech tym bardziej
bieży do kina i sadowi się w fotelu! Obiecuję
widowisko jakiego dawno (lub nigdy dotąd) nie
widzieliście! To nic, że nie wierzysz w orki,
trolle i elfy! Nie musisz! Tytuł -Książka
Stulecia- do czegoś zobowiązuje. Resztę dopowiem
po 15 lutego...
"Elen sila lumenn' omentielvo!"(w kinie, na
premierze ;)
-
Dodany przez Barni,
17-02-2002
Ladnie zrealizowna basn dla fanatykow gatunku.
Piekna scenografia, calkiem niezle efekty
specjalne to niestety zbyt malo aby uzprawiedliwic
trzygodninna nasiadowke w kinie. Mimo duzej ilosci
postaci wystepujacych w ekranizacji nie ma sie
wrazenia zagubienia watku calej opowiesci.Razi
natomiast nierowne prowadzenie akcji, po momentach
naprawde trzymajacych w napieciu ciagna sie
dluzyzny niczemu nie sluzace i tak naprawde
niewiele wnoszace do fabuly filmu.Calosc konczy
sie podobnie jak ksiazka, czyli za rok mozemy
spodziewac sie kolejnych czesci.
Kilkanascie nominacji do Oskarow to mimo wszystko
grube nieporozumienie. Szczegolnie rozbawily mnie
nominacje w kategorii muzyka, ktorej sluchajac
oddzielnie nie odroznilbym od flecikow z
'Titanica'.
-
Dodany przez kurde_mol,
19-02-2002
Nie widzialeś(aś) jeshcze tego filmu!!! boshe!
dzwoń po bilety... musisz to zobaczyć... film jest
naprawde bardzo dobry! ;)
-
Dodany przez SeamusMcEeve,
21-02-2002
Barni! Ty człowieku chyba byleś pijany w trzy
bemby albo spalony fajkowym zialem z południowej
ćwiartki. Ja film widziałem dwa razy (w kinie) i
wybieram się na niego jeszcze co najmniej ze trzy
razy. Jeśli nie czytałeś książki to może uszanuj
normalnych ludzi i sie nie wypowiadaj ! Tyle
wstępu. Film jest cudowny, zasługuje na miano
filmu stulecia i tak jak ksiązka powinien wejść do
kręgu kanonów kina. Jest IDEALNĄ ekranizacją
powieści mistrza Tolkiena. Gradacja napięcia,
dialogi, krajobrazy, liryzm i baśniowość świata są
równie piękne jak opisał je pisarz. To nie są
dłużyzny, to nie jest zbyt duż walk... To jest
idealna ekranizacja. Tak jak w książce czytamy
piękny opis przyrody i liryczne wersy piosenek
śpiewanych przez Froda, tak w filmie oglądamy
przez kilkadziesiąt sekund krajobrazy i podążamy
za myślami i uczuciami bohaterów. Niesamowita i
doskonała gra aktorska wprowadza nas w klimat
Śródziemia i rysuje niezwykle barwne i
charakterystyczne postaci. Mistrowskie kreacje
Froda, Aragorna i Legolasa, wewnętrzne walki Bilba
i Boromira, spojrzenie Gandalfa. To wszystko w
sposób doskonały oddaje narrację książkowej wersji
i uwidacznia całą skomplikowaną i niezwykle
ciekawą psychikę bohaterów. Doskonałe efekty
specjalny i świetna muzyka (na fletach też)
uzupełniane przez przepiękne krajobrazy
Śródziemia. Tak , tak , w tym filmie to nie była
Nowa Zelandia, to było Śródziemie. Uzupełniają
doskonałość stworzoną przez mistrza fantasy. 13
nominacji powinno przerodzić się moim zdaniem w 13
oskarów! Po 2,5 godziny popatrzyłem pierwszy raz
na zegarek... pomyślałem "o Boże, już za pół
godziny koniec filmu" a chicałbym patrzeć w
nieskończoność. Jeśli ktoś nie był w kinie na
Władcy... NATYCHMIAST! TO JEST ARCYDZIEŁO!
-
Dodany przez Nature,
21-02-2002
W ubiegły piątek na wielkim ekranie kina Bałtyk
obejrzałam wspaniałą bajkę o walce dobra ze złem.
Niestety nie wiem jak się skończyła. Muszę
poczekać jeszcze rok, a później jeszcze kolejny
rok. Chyba, że wcześniej przeczytam książkę.
Miałam wrażenie, że cała ta kraina i postacie
istnieją naprawdę. Poczułam się znowu jak mała
dziewczynka, której mama opowiada bajkę na
dobranoc.
Nigdy nie byłam fanką trylogii Tolkienowskiej, ale
polecam ten film wszystkim dużym dzieciom.
-
Dodany przez Mr.Voytee,
07-03-2002
Co można napisać ? Miał to być film kasowy i
jest.Czy dobry ? Niekoniecznie. Nie ma właściwie
czego się przyczepić, ale mnie nic także
specjalnie nie urzekło. Może dlatego, że nie
jestem fanem tego typu klimatów ? Sam film
zrealizowany niemalże perfekcyjnie-mnóstwo detali,
dobry podkład muzyczny dynamiczne
zdjęcia...Denerwowały mnie jednak takie szczegóły
jak np. zbyteczne dialogi-patetyczne kwestie
wygłaszane wśród śmigających dokołą strzał.Film na
pewno warty obejrzenia, chociażby aby móc podjąć
decyzję czy obejrzeć kolejne części. Ja, mimo że
nie zachwycony, pewnie się wybiorę...
-
Dodany przez Czar,
07-04-2002
Nie wiem jak można w ogóle zagłosować na Władcę
poniżej 10.
To skandal.
Wszyscy zagłosujmy na ten film jak najlepiej, bo
to przecież najlepszy film jaki powstał od czasów
Willowa...!
-
Dodany przez Asia,
07-05-2002
W swoim siedemnastoletnim życiu widziałam naprawdę
dużo filmów ( w końcu żyjemy w czasach, kiedy
najlepszą rozrywką jest oglądanie telewizji, a
najlepszym miejscem na randki-kino), większość z
nich wypełniała tylko wolny czas i nic poza tym.
Jest jednak kilka filmów, które, czy to z powodu
interesującej fabuły, wyśmienitej gry aktorskiej,
zawartego w nich przesłania, czy też z powodu
znakomitych efektów specjalnych utkwiły mi w
pamięci i są, według mnie, najlepszymi obrazami
nakręconymi za pomocą wynalazku braci Lumier.
Wśród nich znalazła się również ekranizacja
pierwszej części Tolkienowskiej opowieści o
dziejach Śródziemia – „Władca
pierścieni-Drużyna pierścienia”.
Pisząc o tym filmie, nie sposób nie wspomnieć o
370 milionach dolarów potrzebnych do nakręcenia
trylogii, 274 dniach zdjęciowych czy też 2400
osobach pracujących nad filmem. Są to liczby
zapierające dech w piersiach. Tak imponująca
statystyka przywodzi na myśl tylko jedno
stwierdzenie: hollywoodzka przesada. Jednak w
przypadku tego filmu wysokie nakłady pieniężne
oraz wysiłek włożony w realizację tego dzieła są w
pełni uzasadnione. Uszczuplenie budżetu choćby o
tysiąc dolarów uniemożliwiłoby stworzenie tak
wspaniałej ekranizacji opisującej losy mieszkańców
Śródziemia.
Trylogia J.R.R. Tolkiena, uznana za bestseller XX
wieku, opowiada o wędrówce hobbita Frodo Bagginsa
i jego ośmiu towarzyszy do Góry Przeznaczenia, by
rozprawić się z mocą tkwiącą w tajemniczym
pierścieniu władcy Saurona. Tolkienowska wizja
Śródziemia imponuje rozmachem i fascynuje
niepowtarzalną urodą baśniowego świata, a zatem
nic dziwnego, że przemysł filmowy chciał zarobić
miliony na fanach książki, którzy z pewnością nie
przepuściliby okazji obejrzenia filmowej
ekranizacji dziejów Froda. Gdy zadecydowano o
realizacji filmu, do pracy przystąpił
nowozelandzki reżyser Peter Jackson, który razem z
Phillipą Boyens i Fran Walsh stworzyli scenariusz
wielkiej superprodukcji. Wiele osób zadawało sobie
pytanie, czy uda im się przekształcić baśń, mającą
swój specyficzny klimat , w równie interesujący
film. Myślę, że odpowiedź jest twierdząca.
Scenarzystom należą się duże brawa, gdyż podołali
zadaniu i stworzyli wartką, ciekawą fabułę
przygodowej opowieści, która nie straciła przy tym
nic ze swojej magiczności, tak dobrze znanej
czytelnikom z lektury książki. Wśród widzów padały
głosy niezadowolenia z powodu pominięcia Toma
Bombadila. Przyznaję, że i mnie rozczarowała
nieobecność na ekranie tak sympatycznej postaci,
gdyż za jej sprawą reżyser mógłby wzbogacić fabułę
o niezbędną dawkę humoru, a i nastrój opowieści
byłby nieco pogodniejszy. Rozumiem, że filmowa
adaptacja powieści rządzi się swoimi prawami,
dlatego, pomimo braku tego wątku, jako fanka
Tolkiena jestem usatysfakcjonowana scenariuszem
filmu.
Jackson uwypukla w filmie to, co jest dla niego
najistotniejsze. Pierścień symbolizuje zło w
najgorszej postaci, zło, które zagraża wielu
istnieniom. Wśród tych, które zdają sobie z tego
sprawę, tylko Frodo decyduje się podjąć z nim
walkę. Reżyser zadaje pytanie widzowi, czy w
dzisiejszym świecie, w którym dzieje się tyle
niedobrego, znajdzie się choć jeden człowiek taki
jak hobbit skłonny zaryzykować życie, aby
zniszczyć zło. Czy innym starczy odwagi, aby mu
pomóc i wesprzeć go w działaniach, jak zrobili to
bohaterowie filmu? Członkowie drużyny pochodzą z
różnych plemion, różni ich wygląd, ubiór,
usposobienie, kultura i obyczaje. Jednak w chwili
zagrożenia zapominają o dzielących ich różnicach,
zaczynają ze sobą współpracować, wspierają się,
ochraniają, a z czasem nawet zaprzyjaźniają.
Reżyser zmusza widza do rozważenia, czy bylibyśmy
gotowi zapomnieć o dzielących nas podziałach w
imię wspólnego dobra, w czasach, gdy kolor skóry,
religia i odmienność poglądów są przyczyną
konfliktów. Jackson zmusza odbiorcę do myślenia
podczas oglądania „Władcy pierścieni”,
co jest nie lada wyczynem w dzisiejszym świecie i
zasługuje na wyrazy uznania.Dobry scenariusz oraz
zdolny reżyser to nie wszystkie atuty tego filmu.
Nie sposób nie wspomnieć o efektach specjalnych,
które odgrywają tu ogromną rolę i to od nich w
dużej mierze zależy powodzenie dzieła z gatunku
fantastyki. Choć we „Władcy
pierścieni” zastosowano ich mnóstwo, to
nieprawdziwym byłoby stwierdzenie, że jest on nimi
naszpikowany. Film nie przytłacza widza nadmiarem
efektów specjalnych i komputerowych trików, które
odsunęłyby na dalszy plan opowiadaną historię i
sprawiły, że widz, zamiast oglądać sceny
rozgrywające się na ekranie, zastanawiałby się nad
tym, jak „oni to zrobili?”. Wręcz
przeciwnie. Wszystkie sztuczki techniczne, od tych
najprostszych (z fałszywą perspektywą, aby
zmniejszyć hobbitów), do tych najbardziej
skomplikowanych ( stworzenia animacji komputerowej
pola bitwy w początkowych scenach filmu), choć
zabrzmi to paradoksalnie, sprawiają, że całe
Śródziemie z jego mieszkańcami staje się jeszcze
bardziej rzeczywiste. Za tak dobrze wykonaną pracę
wystawiłabym specjalistom od efektów specjalnych
ocenę celującą, gdyby nie pewna scena, która
wydaje się być „wypadkiem przy pracy”
i odbiega od baśniowej konwencji filmu. Mam na
myśli potyczkę Gandalfa z Sarumanem. Przebieg tego
pojedynku przypomina scenę z filmu
futurystycznego, a nie walkę stoczoną przez dwóch
wielkich czarodziejów przed kilku tysiącami lat.
Ważną rolę w powieści Tolkiena odgrywają miejsca,
w których toczy się akcja. Dzięki tym opisom
czytelnik może we własnej wyobraźni stworzyć sobie
dokładną wizję Mordoru czy też Rivendell.
Niezwykle egzotyczne i różnorodne pod względem
fauny i flory plenery Nowej Zelandii pobudziły
wyobraźnię reżysera i właśnie tam postanowił
usytuować plan zdjęciowy filmu. Widoki we
„Władcy pierścieni” są przepiękne,
bajeczne. Sprawiają, że widzowi łatwiej jest
zrozumieć motywy postępowania bohaterów, którzy
pragną ocalić tę piękną krainę przed
niszczycielskim wpływem zła. Ważnym elementem
filmu są świetne zdjęcia. Operatorowi kamery udało
się dokonać niezwykłej rzeczy! Siedząc sobie
wygodnie w kinowej sali, mamy wrażenie, że
jesteśmy naocznymi świadkami podróży bohaterów, a
nie biernymi obserwatorami tego, co dzieje się na
dużym ekranie. Gdy kamera ukazuje szczyt wieży
Isengardu, a następnie gwałtownie opada, wydaje
nam się, że my przemieszczamy się razem z nią.
Zdjęcia potęgują emocje widza, sprawiają, że
Upiory Pierścienia budzą uczucie grozy i
przerażenia. Za zdjęcia, które tak silnie
oddziałują na wyobraźnię widza, dałabym
operatorowi kamery nie jednego, ale dwa Oskary.
Śródziemie zamieszkują różne rasy : elfy,
krasnoludy, ludzie, hobbici, orkowie. Jestem pełna
podziwu dla pietyzmu kostiumologów, którzy zadbali
o każdy szczegół stroju baśniowych postaci, by
podkreślić dzielące ich różnice. Dostojne elfy
noszą lekkie i wygodne stroje, krasnale, pracujące
w kopalni, przyodziane są w ciężkie zbroje, ubiór
orków jest tak samo odrażający jak oni, a hobbici
noszą skromne, wieśniacze odzienie. Ważne są także
detale, na które zwracano szczególną uwagę
:staranne uczesanie elfa Legolasa – pasujące
do spokojnego i łagodnego usposobienia tej rasy,
czy też pełna kołtunów broda krasnoluda Gimliego z
byle jak zaplecionymi warkoczami, ujawniająca
gwałtowność tego bohatera.
Nie można zapomnieć o tych, bez których film
fabularny nie mógłby powstać, czyli o aktorach.
Cieszę się, że reżyser postawił na fachowców, ale
mało znanych. Dzięki temu, kreowani przez nich
bohaterowie nie byli obciążeni zbędnym balastem
skojarzeń z innymi rolami filmowymi aktora. Nie
byłoby to możliwe, gdyby Jackson zaprosił do
współpracy znane hollywoodzkie gwiazdy. Na
szczęście producentów nie było stać na zapłacenie
im dużych gaży, co wyszło filmowi tylko na dobre.
Bardzo spodobała mi się gra aktorska Elijaha
Wodda, czyli filmowego Froda Bagginsa, który
zostaje powiernikiem pierścienia. Aktor doskonale
odtworzył postać hobbita, który, przyzwyczajony do
spokojnego życia w swojej rodzinnej wiosce, musi
odnaleźć w sobie odwagę i silną wolę, by oprzeć
się złym podszeptom pierścienia i wykonać
wyznaczone mu zadania. Duże brawa należą się
aktorom grającym członków bractwa. W umiejętny
sposób ukazali odrębność i różnorodność każdej
postaci. Zastrzeżenia mam do gry Cate Blanchet,
czyli filmowej Galadrieli. Jej kreacja była zbyt
mdła. Nie udało jej się ukazać potęgi,
dostojeństwa, zagadkowości oraz siły bijącej od
pani z Lorii .
Obraz, który obserwujemy na ekranie, dopełnia
wspaniała muzyka. Nie jest tylko dodatkiem, ale
tworzy integralną całość z tym, co widzimy.
Odniosłam wrażenie, że bez niej brakowałoby czegoś
bardzo istotnego. To ona potęguje emocje i
odczucia, sprawia, że jeszcze silniej przeżywamy
to, co dzieje się na ekranie. Na przykład muzyka
towarzysząca bohaterskiej walce Boromira z orkami
wywołuje w widzu smutek i współczucie dla
bohatera.
„Władca pierścieni” to film, który
obejrzałam z zapartym tchem. W trwającej trzy
godziny projekcji filmu nie ma sceny, która
nudziłaby lub nie wzbudzała emocji. Film wzrusza,
bawi, a czasem skłania do refleksji. Gdy
zobaczyłam końcowe napisy, byłam zaskoczona tym,
że to już koniec. Dalsze losy bohaterów będzie
można zobaczyć dopiero za rok. Mam nadzieję, że
następne części trylogii będą zrealizowane na
podobnym poziomie jak pierwsza, a może nawet
lepszym. Na razie muszę uzbroić się w
cierpliwość, a tym, dla których czekanie nie jest
najmocniejszą stroną, polecam książkę i własną
wyobraźnię.
-
Dodany przez Xander,
09-05-2002
Fim ten to genijalnie przeniesiona fabuła książki
o tym samym tytule , na potrzeby widza
Amerykańskiego. Na szczęście adaptacja owa nie
zostala tak skopana jak to mialo miejsce w
przypadku Harrego Pottera . Ostrzegam Film nie
jest dokladnie zgodny z książką . Są przeciwnicy
jak i zwolennicy tego typu zdarzeń ale według mnie
to wychodzi temu filmowi na dobre . Nie zawiodą
sie na nim fani epopeii Tolkienowskiej jak i
totalni laicy nie wiedzący z czym maja do
czynienia . Przewspaniale krajobrazy ,niesamowite
kostjumy , haryzmatyczni bohaterowie , klimatyczna
muzyka oraz 'fantastyczna' fabula to same atuty
tegoż to obrazu. Dla kinomana pozycja obowiązkowa
(Ta !?!?!). Ten film ma same plusy , Nie można sie
do niczego przyczepić. Top ten obrazów
wszechczasów (a nie jakiś tam 'Piękny Umysł')
-
Dodany przez Jacek Rozga,
14-05-2002
„Drużyna pierścienia” jest pierwszym z
trzech, równocześnie realizowanych filmów na
podstawie trylogii J.R.R. Tolkiena.
Urzeczywistnienie tej superprodukcji trwało 15
miesięcy i kosztowało prawie trzysta milionów
dolarów. Film został nominowany do Oscara w
trzynastu kategoriach i otrzymał cztery statuetki:
za zdjęcia, muzykę, charakteryzację oraz efekty
specjalne.
Twórcą filmu jest nowozelandzki reżyser Peter
Jackson, który należy do światowego klubu wiernych
fanów Tolkiena. Jackson tworzył przede wszystkim
niskobudżetowe filmy grozy i chyba dlatego obraz
„Drużyny pierścienia” jest dość
mroczny. Wydarzenia, tak jak u Tolkiena,
rozgrywają się w tajemniczych, pełnych grozy
miejscach. Gdy na ekranie pojawiają się Upiory
Pierścienia, po całym ciele przechodzą ciarki
i najlepiej jest wtedy wtulić się w fotel
albo zamknąć oczy i pomyśleć o czymś miłym.
Peter Jackson starał się dochować wierności fabule
powieści oraz Tolkienowskiej wizji świata.
Niektórzy bohaterowie zostali jednak pominięci.
Zabrakło mi w filmowej wersji powieściowej sagi
obecności tajemniczego i wesołego Toma Bombadila,
którego zabawne piosenki wniosłyby do tej okrutnej
baśni choć niewielką dawkę humoru.
Scenariusz, nad którym pracował przede wszystkim
Jackson, jest prawie wiernym odzwierciedleniem
treści książki. Scenarzyści pozwolili sobie jednak
na rozbudowanie ról kobiecych. Tak stało się w
przypadku roli Arweny (Liv Tyler), o której
Tolkien w pierwszej części trylogii tylko
wspomina. W filmie natomiast córka Elronda ratuje
Froda przed Nazgulami. Myślę, że córka wokalisty
„Aerosmith” miała grać w tym filmie
księżniczkę elfów, zanim jeszcze odbył się casting
i dlatego jej rolę rozbudowano.
Geniusz reżyserski Jacksona ujawnia obsada
aktorska. Reżyser przydzielił role aktorom w miarę
popularnym i znanym, ale i takim, którym udział w
tym filmie dopiero rozgłos przyniesie. Moim
zdaniem, twarze dobrze znane utrudniłyby widzowi
właściwy odbiór postaci. Gandalf, grany przez sir
Iana McKellena, nie przesłania sobą powieściowego
pierwowzoru, a stałoby się tak niewątpliwie
wówczas, gdyby czarodzieja grał np. Sean Connery.
Widzowie utożsamialiby go sobie z „twardym
facetem” i nie uwierzyliby, że Gandalf jest
mędrcem i czarodziejem. Takie zderzenie
utrwalonego w świadomości widza stereotypu
„twardego faceta” z postacią o
zupełnie innej konstrukcji psychicznej wywołałoby
tylko efekt komiczny.
Główną rolę Frodo Bagginsa zagrał Elijah Wood,
który jest uważany za jednego z najzdolniejszych
aktorów młodego pokolenia. Potwierdził opinię o
sobie na planie filmowym. Niewielu młodych aktorów
potrafiłoby tak przekonująco wcielić się w rolę
hobbita, na którego działają niszczące siły
Jedynego Pierścienia. Pierścień destruktywnie
działa na psychikę i świadomość Froda, a trudno
jest zagrać bohatera rozdartego między żądzą
posiadania magicznego przedmiotu a chęcią jego
zniszczenia.
Na szczególną uwagę zasługuje jeszcze gra
Christophera Lee, który wciela się w rolę Sarumana
Białego. Obsesja władzy sprawia, że bohater staje
się sługą sił ciemności. Christopher Lee otrzymał
więc rolę, która doskonale pasuje do charakteru
odtwarzanych do tej pory postaci z filmu grozy.
Wywiązał się z tego zadania bez zarzutu.
Jednym z najlepszych posunięć Petera Jacksona było
zaproszenie do współpracy przy realizacji filmu
autorów ilustracji do „Władcy
pierścieni”. Dzięki pracy wielu specjalistów
filmowy świat Śródziemia jest bogaty, przygotowany
z rozmachem i z największą precyzją. Każda kraina
posiada cechy charakterystyczne dla jej
mieszkańców. Hobbiton (zbudowany od podstaw)
przypomina idylliczną wieś, zamieszkaną przez
miłujących spokój hobbitów. Rivendell i Loria,
czyli królestwa elfów, są podobne do bajkowego
świata z dziecięcej wyobraźni. Imponujące są wizje
Morii i Mordoru oraz Isengardu z Orthankiem.
Poruszają wyobraźnię widza, budują nastrój grozy i
tajemniczości. Wszystkie te miejsca są takie, jak
je sobie wyobrażałem podczas czytania lektury.
Bardzo trudno w obrazie filmowym odróżnić
naturalne plenery od makiety lub komputerowej
animacji. Widz pochłania piękno krajobrazu, skupia
się na postaciach i wydarzeniach, i do głowy mu
nie przyjdzie, żeby zastanawiać się nad
technicznymi trikami speców od komputerów.
W filmie na uwagę zasługują kostiumy i
charakteryzacja. Wszystkie rasy Śródziemia noszą
charakterystyczne dla nich stroje. Hobbici mają
przystosowane do ich wzrostu i trybu życia
ubrania. Elfy odziane są w dostojne, lekkie
stroje, a krasnoludy noszą ubrania przystosowane
do pracy w kopalniach. Aktorzy w swoich kostiumach
wyglądają bardzo przekonująco. Charakteryzatorzy
zmienili twarze aktorów i statystów nie do
poznania. Każdy przedstawiciel swojej rasy posiada
cechy dla niej właściwe. Hobbici są mali i
posiadają stopy przystosowane do chodzenia bez
butów. Elfy mają szpiczaste uszy i długie, rzadkie
włosy, a krasnoludy gęste
brody, najczęściej poskręcane w warkocze. W
ekranizacji dzieła Tolkiena bardzo podobała mi się
charakteryzacja wszystkich postaci, a chyba
najbardziej Gandalfa. Czarodziej przedstawiony
jest tak, jak go sobie wyobrażałem. Ma długą, siwą
brodę, szary płaszcz, symbolizujący stopień jego
mądrości i mocy, oraz różdżkę i miecz, z którymi
nigdy się nie rozstaje.
W „Drużynie pierścieni” dużą rolę
odgrywają efekty specjalne. Peter Jackson uniknął
przesady w ich użyciu. Komputerowo wygenerowane
bitwy są bardzo ciekawe i nie wyglądają sztucznie,
tak jak w innych tego typu filmach. Miejsca
wykreowane przez komputer, oddają w dużej mierze
intencje Tolkiena, który chciał, aby wiało od nich
grozą i tajemniczością. Niektóre efekty, np.
fajerwerki na urodzinach Bilba czy walka Gandalfa
z Balrogiem, zapierają dech w piersiach. Niekiedy
zamiast scen grozy otrzymujemy efekty komiczne.
Takie efekty uzyskał reżyser w scenie walki Froda
z trollem jaskiniowym, który przypominał Shrecka
oraz podczas pojedynku Gandalfa z Sarumanem,
przywołującym na myśl scenę z filmu pt.
„Matrix”
Twórcą muzyki jest znany kompozytor filmowy Howard
Shore. Oprawa muzyczna filmu utrzymana jest w
podniosłym stylu, być może dlatego, że część
piosenek została zaśpiewana w języku celtyckim.
Muzyka podkreśla dramaturgię filmu, sygnalizuje
zmiany nastroju, zapowiada sceny grozy lub
wprowadza akcenty liryczne. Jest wspaniałym
uwieńczeniem obrazu, dlatego silnie oddziałuje na
emocje.
Oglądałem „Drużynę pierścienia” z
zapartym tchem. Uważam, że film przez cały czas
trzyma w napięciu i należy go oglądać tak, by nie
uronić żadnego momentu. Moim zdaniem, tę
superprodukcję powinni obejrzeć wszyscy bez
względu na wiek, ponieważ dostarcza
niezapomnianych wrażeń.
-
Dodany przez rumi,
31-05-2002
lipa ! zabierz do kina poduszkę, wszyscy się
nakręcają ale czym?
-
Dodany przez anetka,
29-07-2002
Nareszcie zobaczyłam ten sławny film wywołujący
tak skrajnie różne reakcje wśród widzów. No cóż,
być może miała na to wpływ moja sympatia do
gatunku fantasy, ale mnie film podobał się
bardzo. Rzeczywiście siadałam do niego z
poważnymi obawami, że nie usiedzę tych trzech
godzin i sądziłam, że tak długi film musi mieć
tzw. "dłużyzny", ale on ich NIE MA!!! Cały czas
akcja jest wciągająca, a spokojniejsze sceny mają
bardzo konkretny cel i uważny widz nie może
powiedzieć, że są nudne. Bardzo dobre wrażenie
zrobiła na mnie perfekcyjnie wykonana
charakteryzacja postaci. Wszystko wygląda bardzo
autentycznie. Ogólnie mówiąc, ciężko jest ten
film opisać komuś, kto go nie widział, to po
prostu trzeba zobaczyć na własne oczy i przekonać
się, czy nadal ma się w sercu ukrytego dzieciaka,
który cieszy się takim widowiskiem i ma dość
wyobraźni, aby docenić, to co widzi. Jeśli nie,
to szkoda, wiele się wtedy traci.