Głównym bohaterem jest Frodo Baggins (Elijah Wood) - młody hobbit, którego usynowił Bilbo Baggins (Ian Holm) z Bag End. Opowieść rozpoczyna się tuż przed urodzinami obu hobbitów. 22 września Bilbo miał skończyć sto jedenaście lat, Frodo miał osiągnąć pełnoletność, kończąc trzydzieści trzy lata. Na przyjęciu, na którym zjawili się chyba wszyscy hobbici z okolicy oraz jeden czarodziej, dochodzi do trudnego do wyjaśnienia zdarzenia. Podczas przemowy Bilbo zakłada pierścień i znika. Postanawia odejść. Czarodziej Gandalf (Ian McKellen), przyjaciel Bilba, domyślając się, że jest to pierścień władzy, zmusza Bilba by pozostawił go Frodowi. Wkrótce przychodzi dzień, w którym Frodo musi uciekać. Musi zanieść pierścień do Rivendell. Wyrusza więc w niebezpieczną podróż wraz ze swym ogrodnikiem – Samem Gamgee (Sean Astin). W drodze spotykają Merrego Brandybucka (Dominic Monaghan) i Pippina Tuka (Billy Boyd). Młodzi Hobbici ścigani przez Nazguli, trafiają do Bree, do gospody 'Pod Rozbrykanym Kucykiem'. Tam poznają Aragorna – potocznie zwanego Obieżyświatem (Viggo Mortensen). To on prowadzi ich do Rivendell, do Elronda (Hugo Weaving). Jednak dopiero tam tak naprawdę wyprawa się rozpoczyna. W wyprawę wraz z Frodem, Merrym, Pippinem, Samem i Aragornem rusza: człowiek Boromir (Sean Bean), krasnolud Gimli (John Rhys-Davies), elf Legolas (Orlando Bloom), oraz Gandalf.
Nagrody i nominacje:
Oscary 2002 r.:
- wygrana w kategorii: najlepsza charakteryzacja (Peter Owen, Richard Taylor);
- wygrana w kategorii: najlepsza muzyka oryginalna (Howard Shore);
- wygrana w kategorii: najlepsze efekty specjalne (Jim Rygiel, Randall William Cook, Richard Taylor, Mark Stetson);
- wygrana w kategorii: najlepsze zdjęcia (Andrew Lesnie);
- nominacja w kategorii: najlepszy film (Peter Jackson, Barrie M. Osborne, Fran Walsh);
- nominacja w kategorii: najlepszy aktor drugoplanowy (Ian McKellen);
- nominacja w kategorii: najlepszy reżyser (Peter Jackson);
- nominacja w kategorii: najlepszy scenariusz adaptowany (Fran Walsh, Philippa Boyens, Peter Jackson);
- nominacja w kategorii: najlepsza piosenka („May It Be” - Enya, Nicky Ryan, Roma Ryan);
- nominacja w kategorii: najlepsza scenografia (Grant Major, Dan Hennah);
- nominacja w kategorii: najlepsze kostiumy (Ngila Dickson, Richard Taylor);
- nominacja w kategorii: najlepszy dźwięk (Christopher Boyes, Michael Semanick, Gethin Creagh, Hammond Peek);
- nominacja w kategorii: najlepszy montaż (John Gilbert).
Czeskie Lwy 2003 r.:
- nominacja w kategorii: najlepszy film zagraniczny (Peter Jackson).
Złote Globy 2002 r.:
- nominacja w kategorii: najlepszy film - dramat;
- nominacja w kategorii: najlepszy reżyser (Peter Jackson);
- nominacja w kategorii: najlepsza muzyka (Howard Shore);
- nominacja w kategorii: najlepsza piosenka („May It Be” - Enya).
Złote Kaczki 2003 r.:
- wygrana w kategorii: najlepszy film zagraniczny (Peter Jackson);
- wygrana w kategorii: najlepsze wydanie DVD (Peter Jackson).
>>Czego się nie robi, żeby tylko dostać zaproszenie na premierę, he, he ... ;) < Dość przewrotne brzmi to zdanie: "Nikt jeszcze nie napisał o swich wrażeniach po obejrzeniu filmu...". On przecież jeszcze nie wszedł na ekrany. Owszem, pewnie można już obejrzeć film dzięki...ale mniejsza o to. Pytacie o wrażenia. I jeśli o mnie chodzi to macie racje że pytacie. Ten obraz wzbudza jeszcze przed premierą Taaakie emocje, że śmiało można rozdawać je na prawo i lewo. Uwielbiam książkę(-ki) JRR Tolkiena i kiedy mogę to uciekam do tego świata. Gorąco zapraszam czytających te słowa do pójścia do kina! TEN FILM WART JEST OBEJRZENIA. PO STOKROĆ!. Znam tę opowieść i gotów jestem "w ciemno" wystawić tej ekranizacji jak najlepsze noty. Moi Drodzy, na nic się zda opowiadanie treści tych ksiąg. Kto nie czytał niech tym bardziej bieży do kina i sadowi się w fotelu! Obiecuję widowisko jakiego dawno (lub nigdy dotąd) nie widzieliście! To nic, że nie wierzysz w orki, trolle i elfy! Nie musisz! Tytuł -Książka Stulecia- do czegoś zobowiązuje. Resztę dopowiem po 15 lutego... "Elen sila lumenn' omentielvo!"(w kinie, na premierze ;)
Ladnie zrealizowna basn dla fanatykow gatunku. Piekna scenografia, calkiem niezle efekty specjalne to niestety zbyt malo aby uzprawiedliwic trzygodninna nasiadowke w kinie. Mimo duzej ilosci postaci wystepujacych w ekranizacji nie ma sie wrazenia zagubienia watku calej opowiesci.Razi natomiast nierowne prowadzenie akcji, po momentach naprawde trzymajacych w napieciu ciagna sie dluzyzny niczemu nie sluzace i tak naprawde niewiele wnoszace do fabuly filmu.Calosc konczy sie podobnie jak ksiazka, czyli za rok mozemy spodziewac sie kolejnych czesci. Kilkanascie nominacji do Oskarow to mimo wszystko grube nieporozumienie. Szczegolnie rozbawily mnie nominacje w kategorii muzyka, ktorej sluchajac oddzielnie nie odroznilbym od flecikow z 'Titanica'.
Nie widzialeś(aś) jeshcze tego filmu!!! boshe! dzwoń po bilety... musisz to zobaczyć... film jest naprawde bardzo dobry! ;)
Barni! Ty człowieku chyba byleś pijany w trzy bemby albo spalony fajkowym zialem z południowej ćwiartki. Ja film widziałem dwa razy (w kinie) i wybieram się na niego jeszcze co najmniej ze trzy razy. Jeśli nie czytałeś książki to może uszanuj normalnych ludzi i sie nie wypowiadaj ! Tyle wstępu. Film jest cudowny, zasługuje na miano filmu stulecia i tak jak ksiązka powinien wejść do kręgu kanonów kina. Jest IDEALNĄ ekranizacją powieści mistrza Tolkiena. Gradacja napięcia, dialogi, krajobrazy, liryzm i baśniowość świata są równie piękne jak opisał je pisarz. To nie są dłużyzny, to nie jest zbyt duż walk... To jest idealna ekranizacja. Tak jak w książce czytamy piękny opis przyrody i liryczne wersy piosenek śpiewanych przez Froda, tak w filmie oglądamy przez kilkadziesiąt sekund krajobrazy i podążamy za myślami i uczuciami bohaterów. Niesamowita i doskonała gra aktorska wprowadza nas w klimat Śródziemia i rysuje niezwykle barwne i charakterystyczne postaci. Mistrowskie kreacje Froda, Aragorna i Legolasa, wewnętrzne walki Bilba i Boromira, spojrzenie Gandalfa. To wszystko w sposób doskonały oddaje narrację książkowej wersji i uwidacznia całą skomplikowaną i niezwykle ciekawą psychikę bohaterów. Doskonałe efekty specjalny i świetna muzyka (na fletach też) uzupełniane przez przepiękne krajobrazy Śródziemia. Tak , tak , w tym filmie to nie była Nowa Zelandia, to było Śródziemie. Uzupełniają doskonałość stworzoną przez mistrza fantasy. 13 nominacji powinno przerodzić się moim zdaniem w 13 oskarów! Po 2,5 godziny popatrzyłem pierwszy raz na zegarek... pomyślałem "o Boże, już za pół godziny koniec filmu" a chicałbym patrzeć w nieskończoność. Jeśli ktoś nie był w kinie na Władcy... NATYCHMIAST! TO JEST ARCYDZIEŁO!
W ubiegły piątek na wielkim ekranie kina Bałtyk obejrzałam wspaniałą bajkę o walce dobra ze złem. Niestety nie wiem jak się skończyła. Muszę poczekać jeszcze rok, a później jeszcze kolejny rok. Chyba, że wcześniej przeczytam książkę. Miałam wrażenie, że cała ta kraina i postacie istnieją naprawdę. Poczułam się znowu jak mała dziewczynka, której mama opowiada bajkę na dobranoc. Nigdy nie byłam fanką trylogii Tolkienowskiej, ale polecam ten film wszystkim dużym dzieciom.
Co można napisać ? Miał to być film kasowy i jest.Czy dobry ? Niekoniecznie. Nie ma właściwie czego się przyczepić, ale mnie nic także specjalnie nie urzekło. Może dlatego, że nie jestem fanem tego typu klimatów ? Sam film zrealizowany niemalże perfekcyjnie-mnóstwo detali, dobry podkład muzyczny dynamiczne zdjęcia...Denerwowały mnie jednak takie szczegóły jak np. zbyteczne dialogi-patetyczne kwestie wygłaszane wśród śmigających dokołą strzał.Film na pewno warty obejrzenia, chociażby aby móc podjąć decyzję czy obejrzeć kolejne części. Ja, mimo że nie zachwycony, pewnie się wybiorę...
Nie wiem jak można w ogóle zagłosować na Władcę poniżej 10. To skandal. Wszyscy zagłosujmy na ten film jak najlepiej, bo to przecież najlepszy film jaki powstał od czasów Willowa...!
W swoim siedemnastoletnim życiu widziałam naprawdę dużo filmów ( w końcu żyjemy w czasach, kiedy najlepszą rozrywką jest oglądanie telewizji, a najlepszym miejscem na randki-kino), większość z nich wypełniała tylko wolny czas i nic poza tym. Jest jednak kilka filmów, które, czy to z powodu interesującej fabuły, wyśmienitej gry aktorskiej, zawartego w nich przesłania, czy też z powodu znakomitych efektów specjalnych utkwiły mi w pamięci i są, według mnie, najlepszymi obrazami nakręconymi za pomocą wynalazku braci Lumier. Wśród nich znalazła się również ekranizacja pierwszej części Tolkienowskiej opowieści o dziejach Śródziemia – „Władca pierścieni-Drużyna pierścienia”. Pisząc o tym filmie, nie sposób nie wspomnieć o 370 milionach dolarów potrzebnych do nakręcenia trylogii, 274 dniach zdjęciowych czy też 2400 osobach pracujących nad filmem. Są to liczby zapierające dech w piersiach. Tak imponująca statystyka przywodzi na myśl tylko jedno stwierdzenie: hollywoodzka przesada. Jednak w przypadku tego filmu wysokie nakłady pieniężne oraz wysiłek włożony w realizację tego dzieła są w pełni uzasadnione. Uszczuplenie budżetu choćby o tysiąc dolarów uniemożliwiłoby stworzenie tak wspaniałej ekranizacji opisującej losy mieszkańców Śródziemia. Trylogia J.R.R. Tolkiena, uznana za bestseller XX wieku, opowiada o wędrówce hobbita Frodo Bagginsa i jego ośmiu towarzyszy do Góry Przeznaczenia, by rozprawić się z mocą tkwiącą w tajemniczym pierścieniu władcy Saurona. Tolkienowska wizja Śródziemia imponuje rozmachem i fascynuje niepowtarzalną urodą baśniowego świata, a zatem nic dziwnego, że przemysł filmowy chciał zarobić miliony na fanach książki, którzy z pewnością nie przepuściliby okazji obejrzenia filmowej ekranizacji dziejów Froda. Gdy zadecydowano o realizacji filmu, do pracy przystąpił nowozelandzki reżyser Peter Jackson, który razem z Phillipą Boyens i Fran Walsh stworzyli scenariusz wielkiej superprodukcji. Wiele osób zadawało sobie pytanie, czy uda im się przekształcić baśń, mającą swój specyficzny klimat , w równie interesujący film. Myślę, że odpowiedź jest twierdząca. Scenarzystom należą się duże brawa, gdyż podołali zadaniu i stworzyli wartką, ciekawą fabułę przygodowej opowieści, która nie straciła przy tym nic ze swojej magiczności, tak dobrze znanej czytelnikom z lektury książki. Wśród widzów padały głosy niezadowolenia z powodu pominięcia Toma Bombadila. Przyznaję, że i mnie rozczarowała nieobecność na ekranie tak sympatycznej postaci, gdyż za jej sprawą reżyser mógłby wzbogacić fabułę o niezbędną dawkę humoru, a i nastrój opowieści byłby nieco pogodniejszy. Rozumiem, że filmowa adaptacja powieści rządzi się swoimi prawami, dlatego, pomimo braku tego wątku, jako fanka Tolkiena jestem usatysfakcjonowana scenariuszem filmu. Jackson uwypukla w filmie to, co jest dla niego najistotniejsze. Pierścień symbolizuje zło w najgorszej postaci, zło, które zagraża wielu istnieniom. Wśród tych, które zdają sobie z tego sprawę, tylko Frodo decyduje się podjąć z nim walkę. Reżyser zadaje pytanie widzowi, czy w dzisiejszym świecie, w którym dzieje się tyle niedobrego, znajdzie się choć jeden człowiek taki jak hobbit skłonny zaryzykować życie, aby zniszczyć zło. Czy innym starczy odwagi, aby mu pomóc i wesprzeć go w działaniach, jak zrobili to bohaterowie filmu? Członkowie drużyny pochodzą z różnych plemion, różni ich wygląd, ubiór, usposobienie, kultura i obyczaje. Jednak w chwili zagrożenia zapominają o dzielących ich różnicach, zaczynają ze sobą współpracować, wspierają się, ochraniają, a z czasem nawet zaprzyjaźniają. Reżyser zmusza widza do rozważenia, czy bylibyśmy gotowi zapomnieć o dzielących nas podziałach w imię wspólnego dobra, w czasach, gdy kolor skóry, religia i odmienność poglądów są przyczyną konfliktów. Jackson zmusza odbiorcę do myślenia podczas oglądania „Władcy pierścieni”, co jest nie lada wyczynem w dzisiejszym świecie i zasługuje na wyrazy uznania.Dobry scenariusz oraz zdolny reżyser to nie wszystkie atuty tego filmu. Nie sposób nie wspomnieć o efektach specjalnych, które odgrywają tu ogromną rolę i to od nich w dużej mierze zależy powodzenie dzieła z gatunku fantastyki. Choć we „Władcy pierścieni” zastosowano ich mnóstwo, to nieprawdziwym byłoby stwierdzenie, że jest on nimi naszpikowany. Film nie przytłacza widza nadmiarem efektów specjalnych i komputerowych trików, które odsunęłyby na dalszy plan opowiadaną historię i sprawiły, że widz, zamiast oglądać sceny rozgrywające się na ekranie, zastanawiałby się nad tym, jak „oni to zrobili?”. Wręcz przeciwnie. Wszystkie sztuczki techniczne, od tych najprostszych (z fałszywą perspektywą, aby zmniejszyć hobbitów), do tych najbardziej skomplikowanych ( stworzenia animacji komputerowej pola bitwy w początkowych scenach filmu), choć zabrzmi to paradoksalnie, sprawiają, że całe Śródziemie z jego mieszkańcami staje się jeszcze bardziej rzeczywiste. Za tak dobrze wykonaną pracę wystawiłabym specjalistom od efektów specjalnych ocenę celującą, gdyby nie pewna scena, która wydaje się być „wypadkiem przy pracy” i odbiega od baśniowej konwencji filmu. Mam na myśli potyczkę Gandalfa z Sarumanem. Przebieg tego pojedynku przypomina scenę z filmu futurystycznego, a nie walkę stoczoną przez dwóch wielkich czarodziejów przed kilku tysiącami lat. Ważną rolę w powieści Tolkiena odgrywają miejsca, w których toczy się akcja. Dzięki tym opisom czytelnik może we własnej wyobraźni stworzyć sobie dokładną wizję Mordoru czy też Rivendell. Niezwykle egzotyczne i różnorodne pod względem fauny i flory plenery Nowej Zelandii pobudziły wyobraźnię reżysera i właśnie tam postanowił usytuować plan zdjęciowy filmu. Widoki we „Władcy pierścieni” są przepiękne, bajeczne. Sprawiają, że widzowi łatwiej jest zrozumieć motywy postępowania bohaterów, którzy pragną ocalić tę piękną krainę przed niszczycielskim wpływem zła. Ważnym elementem filmu są świetne zdjęcia. Operatorowi kamery udało się dokonać niezwykłej rzeczy! Siedząc sobie wygodnie w kinowej sali, mamy wrażenie, że jesteśmy naocznymi świadkami podróży bohaterów, a nie biernymi obserwatorami tego, co dzieje się na dużym ekranie. Gdy kamera ukazuje szczyt wieży Isengardu, a następnie gwałtownie opada, wydaje nam się, że my przemieszczamy się razem z nią. Zdjęcia potęgują emocje widza, sprawiają, że Upiory Pierścienia budzą uczucie grozy i przerażenia. Za zdjęcia, które tak silnie oddziałują na wyobraźnię widza, dałabym operatorowi kamery nie jednego, ale dwa Oskary. Śródziemie zamieszkują różne rasy : elfy, krasnoludy, ludzie, hobbici, orkowie. Jestem pełna podziwu dla pietyzmu kostiumologów, którzy zadbali o każdy szczegół stroju baśniowych postaci, by podkreślić dzielące ich różnice. Dostojne elfy noszą lekkie i wygodne stroje, krasnale, pracujące w kopalni, przyodziane są w ciężkie zbroje, ubiór orków jest tak samo odrażający jak oni, a hobbici noszą skromne, wieśniacze odzienie. Ważne są także detale, na które zwracano szczególną uwagę :staranne uczesanie elfa Legolasa – pasujące do spokojnego i łagodnego usposobienia tej rasy, czy też pełna kołtunów broda krasnoluda Gimliego z byle jak zaplecionymi warkoczami, ujawniająca gwałtowność tego bohatera. Nie można zapomnieć o tych, bez których film fabularny nie mógłby powstać, czyli o aktorach. Cieszę się, że reżyser postawił na fachowców, ale mało znanych. Dzięki temu, kreowani przez nich bohaterowie nie byli obciążeni zbędnym balastem skojarzeń z innymi rolami filmowymi aktora. Nie byłoby to możliwe, gdyby Jackson zaprosił do współpracy znane hollywoodzkie gwiazdy. Na szczęście producentów nie było stać na zapłacenie im dużych gaży, co wyszło filmowi tylko na dobre. Bardzo spodobała mi się gra aktorska Elijaha Wodda, czyli filmowego Froda Bagginsa, który zostaje powiernikiem pierścienia. Aktor doskonale odtworzył postać hobbita, który, przyzwyczajony do spokojnego życia w swojej rodzinnej wiosce, musi odnaleźć w sobie odwagę i silną wolę, by oprzeć się złym podszeptom pierścienia i wykonać wyznaczone mu zadania. Duże brawa należą się aktorom grającym członków bractwa. W umiejętny sposób ukazali odrębność i różnorodność każdej postaci. Zastrzeżenia mam do gry Cate Blanchet, czyli filmowej Galadrieli. Jej kreacja była zbyt mdła. Nie udało jej się ukazać potęgi, dostojeństwa, zagadkowości oraz siły bijącej od pani z Lorii . Obraz, który obserwujemy na ekranie, dopełnia wspaniała muzyka. Nie jest tylko dodatkiem, ale tworzy integralną całość z tym, co widzimy. Odniosłam wrażenie, że bez niej brakowałoby czegoś bardzo istotnego. To ona potęguje emocje i odczucia, sprawia, że jeszcze silniej przeżywamy to, co dzieje się na ekranie. Na przykład muzyka towarzysząca bohaterskiej walce Boromira z orkami wywołuje w widzu smutek i współczucie dla bohatera. „Władca pierścieni” to film, który obejrzałam z zapartym tchem. W trwającej trzy godziny projekcji filmu nie ma sceny, która nudziłaby lub nie wzbudzała emocji. Film wzrusza, bawi, a czasem skłania do refleksji. Gdy zobaczyłam końcowe napisy, byłam zaskoczona tym, że to już koniec. Dalsze losy bohaterów będzie można zobaczyć dopiero za rok. Mam nadzieję, że następne części trylogii będą zrealizowane na podobnym poziomie jak pierwsza, a może nawet lepszym. Na razie muszę uzbroić się w cierpliwość, a tym, dla których czekanie nie jest najmocniejszą stroną, polecam książkę i własną wyobraźnię.
Fim ten to genijalnie przeniesiona fabuła książki o tym samym tytule , na potrzeby widza Amerykańskiego. Na szczęście adaptacja owa nie zostala tak skopana jak to mialo miejsce w przypadku Harrego Pottera . Ostrzegam Film nie jest dokladnie zgodny z książką . Są przeciwnicy jak i zwolennicy tego typu zdarzeń ale według mnie to wychodzi temu filmowi na dobre . Nie zawiodą sie na nim fani epopeii Tolkienowskiej jak i totalni laicy nie wiedzący z czym maja do czynienia . Przewspaniale krajobrazy ,niesamowite kostjumy , haryzmatyczni bohaterowie , klimatyczna muzyka oraz 'fantastyczna' fabula to same atuty tegoż to obrazu. Dla kinomana pozycja obowiązkowa (Ta !?!?!). Ten film ma same plusy , Nie można sie do niczego przyczepić. Top ten obrazów wszechczasów (a nie jakiś tam 'Piękny Umysł')
„Drużyna pierścienia” jest pierwszym z trzech, równocześnie realizowanych filmów na podstawie trylogii J.R.R. Tolkiena. Urzeczywistnienie tej superprodukcji trwało 15 miesięcy i kosztowało prawie trzysta milionów dolarów. Film został nominowany do Oscara w trzynastu kategoriach i otrzymał cztery statuetki: za zdjęcia, muzykę, charakteryzację oraz efekty specjalne. Twórcą filmu jest nowozelandzki reżyser Peter Jackson, który należy do światowego klubu wiernych fanów Tolkiena. Jackson tworzył przede wszystkim niskobudżetowe filmy grozy i chyba dlatego obraz „Drużyny pierścienia” jest dość mroczny. Wydarzenia, tak jak u Tolkiena, rozgrywają się w tajemniczych, pełnych grozy miejscach. Gdy na ekranie pojawiają się Upiory Pierścienia, po całym ciele przechodzą ciarki i najlepiej jest wtedy wtulić się w fotel albo zamknąć oczy i pomyśleć o czymś miłym. Peter Jackson starał się dochować wierności fabule powieści oraz Tolkienowskiej wizji świata. Niektórzy bohaterowie zostali jednak pominięci. Zabrakło mi w filmowej wersji powieściowej sagi obecności tajemniczego i wesołego Toma Bombadila, którego zabawne piosenki wniosłyby do tej okrutnej baśni choć niewielką dawkę humoru. Scenariusz, nad którym pracował przede wszystkim Jackson, jest prawie wiernym odzwierciedleniem treści książki. Scenarzyści pozwolili sobie jednak na rozbudowanie ról kobiecych. Tak stało się w przypadku roli Arweny (Liv Tyler), o której Tolkien w pierwszej części trylogii tylko wspomina. W filmie natomiast córka Elronda ratuje Froda przed Nazgulami. Myślę, że córka wokalisty „Aerosmith” miała grać w tym filmie księżniczkę elfów, zanim jeszcze odbył się casting i dlatego jej rolę rozbudowano. Geniusz reżyserski Jacksona ujawnia obsada aktorska. Reżyser przydzielił role aktorom w miarę popularnym i znanym, ale i takim, którym udział w tym filmie dopiero rozgłos przyniesie. Moim zdaniem, twarze dobrze znane utrudniłyby widzowi właściwy odbiór postaci. Gandalf, grany przez sir Iana McKellena, nie przesłania sobą powieściowego pierwowzoru, a stałoby się tak niewątpliwie wówczas, gdyby czarodzieja grał np. Sean Connery. Widzowie utożsamialiby go sobie z „twardym facetem” i nie uwierzyliby, że Gandalf jest mędrcem i czarodziejem. Takie zderzenie utrwalonego w świadomości widza stereotypu „twardego faceta” z postacią o zupełnie innej konstrukcji psychicznej wywołałoby tylko efekt komiczny. Główną rolę Frodo Bagginsa zagrał Elijah Wood, który jest uważany za jednego z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia. Potwierdził opinię o sobie na planie filmowym. Niewielu młodych aktorów potrafiłoby tak przekonująco wcielić się w rolę hobbita, na którego działają niszczące siły Jedynego Pierścienia. Pierścień destruktywnie działa na psychikę i świadomość Froda, a trudno jest zagrać bohatera rozdartego między żądzą posiadania magicznego przedmiotu a chęcią jego zniszczenia. Na szczególną uwagę zasługuje jeszcze gra Christophera Lee, który wciela się w rolę Sarumana Białego. Obsesja władzy sprawia, że bohater staje się sługą sił ciemności. Christopher Lee otrzymał więc rolę, która doskonale pasuje do charakteru odtwarzanych do tej pory postaci z filmu grozy. Wywiązał się z tego zadania bez zarzutu. Jednym z najlepszych posunięć Petera Jacksona było zaproszenie do współpracy przy realizacji filmu autorów ilustracji do „Władcy pierścieni”. Dzięki pracy wielu specjalistów filmowy świat Śródziemia jest bogaty, przygotowany z rozmachem i z największą precyzją. Każda kraina posiada cechy charakterystyczne dla jej mieszkańców. Hobbiton (zbudowany od podstaw) przypomina idylliczną wieś, zamieszkaną przez miłujących spokój hobbitów. Rivendell i Loria, czyli królestwa elfów, są podobne do bajkowego świata z dziecięcej wyobraźni. Imponujące są wizje Morii i Mordoru oraz Isengardu z Orthankiem. Poruszają wyobraźnię widza, budują nastrój grozy i tajemniczości. Wszystkie te miejsca są takie, jak je sobie wyobrażałem podczas czytania lektury. Bardzo trudno w obrazie filmowym odróżnić naturalne plenery od makiety lub komputerowej animacji. Widz pochłania piękno krajobrazu, skupia się na postaciach i wydarzeniach, i do głowy mu nie przyjdzie, żeby zastanawiać się nad technicznymi trikami speców od komputerów. W filmie na uwagę zasługują kostiumy i charakteryzacja. Wszystkie rasy Śródziemia noszą charakterystyczne dla nich stroje. Hobbici mają przystosowane do ich wzrostu i trybu życia ubrania. Elfy odziane są w dostojne, lekkie stroje, a krasnoludy noszą ubrania przystosowane do pracy w kopalniach. Aktorzy w swoich kostiumach wyglądają bardzo przekonująco. Charakteryzatorzy zmienili twarze aktorów i statystów nie do poznania. Każdy przedstawiciel swojej rasy posiada cechy dla niej właściwe. Hobbici są mali i posiadają stopy przystosowane do chodzenia bez butów. Elfy mają szpiczaste uszy i długie, rzadkie włosy, a krasnoludy gęste brody, najczęściej poskręcane w warkocze. W ekranizacji dzieła Tolkiena bardzo podobała mi się charakteryzacja wszystkich postaci, a chyba najbardziej Gandalfa. Czarodziej przedstawiony jest tak, jak go sobie wyobrażałem. Ma długą, siwą brodę, szary płaszcz, symbolizujący stopień jego mądrości i mocy, oraz różdżkę i miecz, z którymi nigdy się nie rozstaje. W „Drużynie pierścieni” dużą rolę odgrywają efekty specjalne. Peter Jackson uniknął przesady w ich użyciu. Komputerowo wygenerowane bitwy są bardzo ciekawe i nie wyglądają sztucznie, tak jak w innych tego typu filmach. Miejsca wykreowane przez komputer, oddają w dużej mierze intencje Tolkiena, który chciał, aby wiało od nich grozą i tajemniczością. Niektóre efekty, np. fajerwerki na urodzinach Bilba czy walka Gandalfa z Balrogiem, zapierają dech w piersiach. Niekiedy zamiast scen grozy otrzymujemy efekty komiczne. Takie efekty uzyskał reżyser w scenie walki Froda z trollem jaskiniowym, który przypominał Shrecka oraz podczas pojedynku Gandalfa z Sarumanem, przywołującym na myśl scenę z filmu pt. „Matrix” Twórcą muzyki jest znany kompozytor filmowy Howard Shore. Oprawa muzyczna filmu utrzymana jest w podniosłym stylu, być może dlatego, że część piosenek została zaśpiewana w języku celtyckim. Muzyka podkreśla dramaturgię filmu, sygnalizuje zmiany nastroju, zapowiada sceny grozy lub wprowadza akcenty liryczne. Jest wspaniałym uwieńczeniem obrazu, dlatego silnie oddziałuje na emocje. Oglądałem „Drużynę pierścienia” z zapartym tchem. Uważam, że film przez cały czas trzyma w napięciu i należy go oglądać tak, by nie uronić żadnego momentu. Moim zdaniem, tę superprodukcję powinni obejrzeć wszyscy bez względu na wiek, ponieważ dostarcza niezapomnianych wrażeń.
lipa ! zabierz do kina poduszkę, wszyscy się nakręcają ale czym?
Nareszcie zobaczyłam ten sławny film wywołujący tak skrajnie różne reakcje wśród widzów. No cóż, być może miała na to wpływ moja sympatia do gatunku fantasy, ale mnie film podobał się bardzo. Rzeczywiście siadałam do niego z poważnymi obawami, że nie usiedzę tych trzech godzin i sądziłam, że tak długi film musi mieć tzw. "dłużyzny", ale on ich NIE MA!!! Cały czas akcja jest wciągająca, a spokojniejsze sceny mają bardzo konkretny cel i uważny widz nie może powiedzieć, że są nudne. Bardzo dobre wrażenie zrobiła na mnie perfekcyjnie wykonana charakteryzacja postaci. Wszystko wygląda bardzo autentycznie. Ogólnie mówiąc, ciężko jest ten film opisać komuś, kto go nie widział, to po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy i przekonać się, czy nadal ma się w sercu ukrytego dzieciaka, który cieszy się takim widowiskiem i ma dość wyobraźni, aby docenić, to co widzi. Jeśli nie, to szkoda, wiele się wtedy traci.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. | Zapomniałem hasła
Jeśli dotychczas nie korzystałeś z eBOA, nie pamiętasz adresu email, który podałeś przy umowie, lub zagubiłeś otrzymane hasło, możesz ponownie zarejestrować i zalogować się do eBOA, używając uproszczonej metody z wykorzystaniem numer telefonu.